Pozdrawiam
UWAGA: Od kwietnia 2018 roku Forgen.pl zawiesił swoją działalność. Na poniższej stronie znajduje się archiwum serwisu. Możliwość logowania i rejestracji nowych kont została zablokowana. W celu uzyskania porad genealogicznych zapraszamy na inne fora o tej tematyce: genealodzy.pl, Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne Gniazdo
Żebrak
Moderator: Moderatorzy
-
Matysiak
AUTOR TEMATU - Posty: 232
- Rejestracja: ndz paź 04, 2009 1:01 am
- Podziękował/a: 1 raz
- Podziękowano: 13 razy
Żebrak
Własnie po wizycie w archiwum dowiedziałem się że mój przodek Jan Ciura zmarły w 1849 roku z zawodu był... żebrakiem.
Genealogia to jednak fantastyczna sprawa!
Miał ktoś podobny przypadek?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Piotr - potomek mazowieckich chłopów, wielkopolskich mieszczan i litewskiej szlachty
-
Adam Leszczyński
- Posty: 814
- Rejestracja: sob sie 23, 2008 12:20 pm
- Lokalizacja: Gdańsk
- Podziękował/a: 24 razy
- Podziękowano: 6 razy
Re: Żebrak
W jakim okresie życia był żebrakiem?
Być może na starość poszedł "na żebry" bo się
nie dogadywał z rodziną.
Pozdrawiam
Być może na starość poszedł "na żebry" bo się
nie dogadywał z rodziną.
Pozdrawiam
Poszukuję Leszczyńskich z Białej Podl.
Lipnickich z Mińszczyzny
Finnów (Finne) z Mińszczyzny
Adam syn Artura, od Artura, Władysława, Józefata, Antoniego, Onufrego, Michała i Antoniego(?)
Lipnickich z Mińszczyzny
Finnów (Finne) z Mińszczyzny
Adam syn Artura, od Artura, Władysława, Józefata, Antoniego, Onufrego, Michała i Antoniego(?)
-
Paweł
- Posty: 29
- Rejestracja: pt lis 27, 2009 7:25 pm
- Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 1 raz
Re: Żebrak
W tym przypadku nie jest to określenie jego zawodu. Jeśli będąc w podeszłym wieku został sam, bez rodziny, któraby go utrzymywała, prawdopodobnie utrzymywał się z datków. Niestety, system emerytalny wówczas nie istniał.
Pozdrawiam. Paweł.
Pozdrawiam. Paweł.
Re: Żebrak
Ja też trafiłam u swoich przodków, że byli 'żebrakiem' lub 'żebraczką' ale raczej było to tak jak pisze Paweł - były to osoby w podeszłym wieku. 
-
Fronczak Waldemar
- Posty: 2085
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 10:48 pm
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował/a: 15 razy
- Podziękowano: 235 razy
- Kontakt:
Re: Żebrak
Proszę sobie poczytać, choćby "Chłopów" Reymonta. Tam w pierwszej scenie pojawia się postać żebraczki Agaty, niegdyś gospodyni. Reymont był genialnym obserwatorem i na karty powieści przelał rzeczywistość wiejską końcówki XIX wieku z Kongresówki, a dokładniej z Księstwa Łowickiego. Przedstawił typowe stosunki społeczne na wsi pouwłaszczeniowej.
Moim zdaniem, to obowiązkowa lektura dla genealoga, który bada wiejskie korzenie.
Dla bardziej dociekliwych polecam bogatą literaturę przedmiotu - Świętochowskiego, Inglota, Baranowskiego i wielu innych autorów dostępnych w każdej bibliotece.
Moim zdaniem, to obowiązkowa lektura dla genealoga, który bada wiejskie korzenie.
Dla bardziej dociekliwych polecam bogatą literaturę przedmiotu - Świętochowskiego, Inglota, Baranowskiego i wielu innych autorów dostępnych w każdej bibliotece.
Re: Żebrak
U mnie w rodzinie znalazłem przodka który w akcie zgonu ma wpisane:
...dziad z wyżebranego chleba utrzymujacy się...
pozdrawiam,
Andrzej
...dziad z wyżebranego chleba utrzymujacy się...
pozdrawiam,
Andrzej
Ostatnio zmieniony czw lut 03, 2011 1:08 pm przez Galazka, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Żebrak
Wśród żebraków z okresu pierwszej połowy XIX wieku z terenów pogranicza mazowiecko-podlaskiego spotkałam osoby różnych stanów i w różnym wieku:
- najczęściej starszych (czyli od ok. 45-40 roku życia), ale również 20- i 30-latków (chrzących nierzadko swoje nowonarodzone dzieci)
- włościan, ale również osoby pochodzenia szlacheckiego (i to niewiele mniej niż włościan)
- osoby posiadające dzieci (często gospodarujące na własnej gospodarce), które zgon owego rodzica-żebraka zgłaszały
- żebraków miejscowych jak również wędrownych
To pośrednio dowodzi, jak dużą płynnością stanową charakteryzowały się te tereny.
Określano ich różnie – żebracy, o proszonym chlebie żyjący, z jałmużny utrzymujący się itp.
Myślę, że patrzymy na ten problem za bardzo z naszej perspektywy. Tymczasem przynajmniej do połowy XIX wieku żebractwo miało jednak charakter zawodu, choć nie określano go „kunsztem żebraczym” lub „profesją żebraczą”. Żebrak miał za zadanie pośredniczyć w kontakcie z Bogiem – modlić się przede wszystkim, ale również śpiewać pieśni dziadowskie (jeśli się w tym specjalizował) czy przenosić informacje. Poza tym stanowił płaszczyznę, na której można było wykazać swoje miłosierdzie, czyli uchylić swoją furteczkę wiodącą ku niebu.
Nie tak mało tych zadań, chyba więc blisko dawnym żebrakom do miana zawodu. Osobom żebrzącym starym czy niepełnosprawnym dawało poczucie przydatności i zarabiania na siebie. A że często był to zawód intratniejszy niż np. oficjalisty, można dowiedzieć się z książki Baranowskiego. Warto dodać, że pieśni dziadowskie ze względu na swoją treść bywały często bardzo dydaktyczne, co też było ważne i spełniało funkcje wychowawcze.
Poza pozycjami podanymi wyżej jest trochę literatury specjalistycznej na ten temat:
- Bohdan Baranowski „Ludzie gościńca w XVII-XVIII w.”
Świetnie, żywo napisana pozycja o charakterze popularnym. Jeden rozdział na temat żebraków i dziadów wędrownych.
Dwie pozycje o charakterze naukowym z ostatniego czasu:
- Piotr Grochowski Dziady. „Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach” (2009)
- Katia Michajłowa „Dziad wędrowny w kulturze ludowej Słowian”
Pozycja unikatowa w skali światowej, bo traktująca temat kompleksowo i wielonarodowościowo, została pod koniec ubiegłego roku wydana po polsku. Krótko o autorce – profesor z Sofii, zajmująca się problematyką dziadów od lat co najmniej dwudziestu, biegle mówiąca po polsku.
Byłam na wieczorze promocyjnym tej ostatniej książki – zainteresowanie wielkie, a poza tym nie przypuszczałam, że istnieją zespoły muzyczne podtrzymujące tradycję pieśni dziadów wędrownych i wytwórcy tradycyjnych instrumentów. Ktoś ze specjalistów opowiadał na tym wieczorze jak w latach 70-tych zaczepił taką właśnie „babę śpiewającą” pod małym wiejskim kościółkiem gdzieś na Bałkanach. Znajomość, a może nawet przyjaźń trwała lata całe. Po bliższym poznaniu okazało się jak bardzo odpowiedzialnie owa „baba” traktowała swoje zajęcie modląc się za powierzone jej osoby bardzo sumiennie.
Jednym słowem – żebracy w historii to niewątpliwie element kultury. A my z reguły patrzymy na ten problem zbyt płasko, gdy tymczasem jest to temat bardzo rozległy.
Pozdrawiam
Ewa
- najczęściej starszych (czyli od ok. 45-40 roku życia), ale również 20- i 30-latków (chrzących nierzadko swoje nowonarodzone dzieci)
- włościan, ale również osoby pochodzenia szlacheckiego (i to niewiele mniej niż włościan)
- osoby posiadające dzieci (często gospodarujące na własnej gospodarce), które zgon owego rodzica-żebraka zgłaszały
- żebraków miejscowych jak również wędrownych
To pośrednio dowodzi, jak dużą płynnością stanową charakteryzowały się te tereny.
Określano ich różnie – żebracy, o proszonym chlebie żyjący, z jałmużny utrzymujący się itp.
Myślę, że patrzymy na ten problem za bardzo z naszej perspektywy. Tymczasem przynajmniej do połowy XIX wieku żebractwo miało jednak charakter zawodu, choć nie określano go „kunsztem żebraczym” lub „profesją żebraczą”. Żebrak miał za zadanie pośredniczyć w kontakcie z Bogiem – modlić się przede wszystkim, ale również śpiewać pieśni dziadowskie (jeśli się w tym specjalizował) czy przenosić informacje. Poza tym stanowił płaszczyznę, na której można było wykazać swoje miłosierdzie, czyli uchylić swoją furteczkę wiodącą ku niebu.
Nie tak mało tych zadań, chyba więc blisko dawnym żebrakom do miana zawodu. Osobom żebrzącym starym czy niepełnosprawnym dawało poczucie przydatności i zarabiania na siebie. A że często był to zawód intratniejszy niż np. oficjalisty, można dowiedzieć się z książki Baranowskiego. Warto dodać, że pieśni dziadowskie ze względu na swoją treść bywały często bardzo dydaktyczne, co też było ważne i spełniało funkcje wychowawcze.
Poza pozycjami podanymi wyżej jest trochę literatury specjalistycznej na ten temat:
- Bohdan Baranowski „Ludzie gościńca w XVII-XVIII w.”
Świetnie, żywo napisana pozycja o charakterze popularnym. Jeden rozdział na temat żebraków i dziadów wędrownych.
Dwie pozycje o charakterze naukowym z ostatniego czasu:
- Piotr Grochowski Dziady. „Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach” (2009)
- Katia Michajłowa „Dziad wędrowny w kulturze ludowej Słowian”
Pozycja unikatowa w skali światowej, bo traktująca temat kompleksowo i wielonarodowościowo, została pod koniec ubiegłego roku wydana po polsku. Krótko o autorce – profesor z Sofii, zajmująca się problematyką dziadów od lat co najmniej dwudziestu, biegle mówiąca po polsku.
Byłam na wieczorze promocyjnym tej ostatniej książki – zainteresowanie wielkie, a poza tym nie przypuszczałam, że istnieją zespoły muzyczne podtrzymujące tradycję pieśni dziadów wędrownych i wytwórcy tradycyjnych instrumentów. Ktoś ze specjalistów opowiadał na tym wieczorze jak w latach 70-tych zaczepił taką właśnie „babę śpiewającą” pod małym wiejskim kościółkiem gdzieś na Bałkanach. Znajomość, a może nawet przyjaźń trwała lata całe. Po bliższym poznaniu okazało się jak bardzo odpowiedzialnie owa „baba” traktowała swoje zajęcie modląc się za powierzone jej osoby bardzo sumiennie.
Jednym słowem – żebracy w historii to niewątpliwie element kultury. A my z reguły patrzymy na ten problem zbyt płasko, gdy tymczasem jest to temat bardzo rozległy.
Pozdrawiam
Ewa
-
Fronczak Waldemar
- Posty: 2085
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 10:48 pm
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował/a: 15 razy
- Podziękowano: 235 razy
- Kontakt:
Re: Żebrak
Dobra informacja. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno Baranowski, jak i inni autorzy odnoszą się w tych pracach bardziej do specjalistycznych "profesji".
Masz absolutną rację, że temat jest złożony i niejednowymiarowy, a przy tym niezwykle barwny. Dla uproszczenia nie wyznaczam tu cezury czasowej, która ma dość istotne znaczenie. W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że obok ludzi, którzy żebractwo wybrali, jako sposób na zycie byli także tacy, których warunki życiowe do tego zmuszały.
Nie mówię tu o okresach klęsk elementarnych, gdzie wsie i miasta dosłownie pękały w szwach od żebraków, zajmujących się także kradzieżą, rozbojami i prostytucją, bo o tym można poczytać w księgach sądowych.
Mówię o okresach względnego spokoju.
Naszych forumowiczów zapewne najbardziej interesują stosunki społeczne z XIX wieku, góra z końca XVIII.
To też niejednolity okres pod względem gospodarczym i politycznym i różne były uwarunkowania, ale i wówczas mamy do czynienia z żebractwem "zawodowym" i "amatorskim". Było też żebractwo sezonowe.
Do tej ostatniej kategorii zaliczała się wspomniana przeze mnie Agata z Chłopów. Lato spędzała u krewniaków, bo mogła być przydatna, a zimą szła na żebry.
Po okresie uwłaszczenia starsi ludzie na wsi bali się pójścia na "wycug" do swoich dzieci, bo kończył się on zazwyczaj wyeksmitowaniem do stajni, a często wygnaniem pod kościół.
Zakładane po wsiach tzw. "szpitale" pełne były pensjonariuszy, a sale sadowe były świadkami walki starych rodziców o swoje prawa na zapisanych dożywociach.
Idylliczne obrazki dziadzia z wnukami, który przy piecu grzał stare kości lub w słonku, to zazwyczaj fikcja literacka. Statystyki mówią za siebie. I mało kto się tym przejmował, bo człowiek był tyle wart ile mógł z siebie dać. Tak dwór traktował wieś, a wieś traktowała swoich krajanów.
Żebry były czasami jedynym wyjściem i to nie tylko wtedy gdy kogoś odumierała cała rodzina.
Nadprodukcję ludzi na wsi wchłaniało miasto, równie bezwzględne i bezduszne. Szli tam z nadzieją na pracę, a zawodowi żebracy z myślą o zarobku.
Co jakiś czas władze robiły akcję oczyszczania miast z żebraków, wydawano przepisy, wsadzano do wiezień, wyganiano, ale to była walka z wiatrakami.
Co do dziadów kościelnych, to była to zupełnie inna kategoria i inne miała zadania. O nich i o dziadach kalwaryjskich pisałem na tym lub innym forum.
Tak więc sumując, mozna powiedzieć, że żebractwo dzieliło się na "profesjonalne" niejako z wyboru i na "amatorskie" wymuszone okolicznościami życiowymi.
Co do żebraków pochodzenia szlacheckiego, to mam kilka takich metryk z Mazowsza i potwierdzam, że nie należały one do wyjatków.
Masz absolutną rację, że temat jest złożony i niejednowymiarowy, a przy tym niezwykle barwny. Dla uproszczenia nie wyznaczam tu cezury czasowej, która ma dość istotne znaczenie. W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że obok ludzi, którzy żebractwo wybrali, jako sposób na zycie byli także tacy, których warunki życiowe do tego zmuszały.
Nie mówię tu o okresach klęsk elementarnych, gdzie wsie i miasta dosłownie pękały w szwach od żebraków, zajmujących się także kradzieżą, rozbojami i prostytucją, bo o tym można poczytać w księgach sądowych.
Mówię o okresach względnego spokoju.
Naszych forumowiczów zapewne najbardziej interesują stosunki społeczne z XIX wieku, góra z końca XVIII.
To też niejednolity okres pod względem gospodarczym i politycznym i różne były uwarunkowania, ale i wówczas mamy do czynienia z żebractwem "zawodowym" i "amatorskim". Było też żebractwo sezonowe.
Do tej ostatniej kategorii zaliczała się wspomniana przeze mnie Agata z Chłopów. Lato spędzała u krewniaków, bo mogła być przydatna, a zimą szła na żebry.
Po okresie uwłaszczenia starsi ludzie na wsi bali się pójścia na "wycug" do swoich dzieci, bo kończył się on zazwyczaj wyeksmitowaniem do stajni, a często wygnaniem pod kościół.
Zakładane po wsiach tzw. "szpitale" pełne były pensjonariuszy, a sale sadowe były świadkami walki starych rodziców o swoje prawa na zapisanych dożywociach.
Idylliczne obrazki dziadzia z wnukami, który przy piecu grzał stare kości lub w słonku, to zazwyczaj fikcja literacka. Statystyki mówią za siebie. I mało kto się tym przejmował, bo człowiek był tyle wart ile mógł z siebie dać. Tak dwór traktował wieś, a wieś traktowała swoich krajanów.
Żebry były czasami jedynym wyjściem i to nie tylko wtedy gdy kogoś odumierała cała rodzina.
Nadprodukcję ludzi na wsi wchłaniało miasto, równie bezwzględne i bezduszne. Szli tam z nadzieją na pracę, a zawodowi żebracy z myślą o zarobku.
Co jakiś czas władze robiły akcję oczyszczania miast z żebraków, wydawano przepisy, wsadzano do wiezień, wyganiano, ale to była walka z wiatrakami.
Co do dziadów kościelnych, to była to zupełnie inna kategoria i inne miała zadania. O nich i o dziadach kalwaryjskich pisałem na tym lub innym forum.
Tak więc sumując, mozna powiedzieć, że żebractwo dzieliło się na "profesjonalne" niejako z wyboru i na "amatorskie" wymuszone okolicznościami życiowymi.
Co do żebraków pochodzenia szlacheckiego, to mam kilka takich metryk z Mazowsza i potwierdzam, że nie należały one do wyjatków.
Re: Żebrak
Przeglądam metryki z jednej z parafii z powiatu łukowskiego i znalazłam informację w roku 1862 o ślubie 24-letniego młodzieńca, który był "żebrakiem Ciemnym". I ten ciemny faktycznie pisany przez duże C.
Cóż to za specyficzna profesja ten ciemny żebrak, czym on się mógł różnić od zwykłego żebraka? Zaznaczam, iż w tej parafii, tą samą ręką księdza proboszcza, były wpisy o starszych ludziach określanych mianem żebrak (bez dodatków).
Elżbieta
Elżbieta
Re: Żebrak
Tak przeczytałem ten temat, gdyż trafiłem na podobny zapis w metryce mojego prapra.... dziadka.
Umarł on w 1833r jako "Jałmużnik".
W chwili śmierci był wdowcem. Z innych metryk wywnioskowałem, że wcześniej wyprowadził się on z "rodzinnej wsi" i zamieszkał w miejscowości, do której wcześniej przeprowadził się jego syn. Domniemuję, że świadomie na starość przeprowadził się do syna i jego żony, ale mimo to skończył dość marnie...
Czy uzasadnione jest postawienie znaku równości pomiędzy pojęciami "jałmużnik" a "żebrak"?
Trochę to smutne, że najstarszy znany mi przodek musiał na stare lata prosić o jedzenie...
Krzysztof
Umarł on w 1833r jako "Jałmużnik".
W chwili śmierci był wdowcem. Z innych metryk wywnioskowałem, że wcześniej wyprowadził się on z "rodzinnej wsi" i zamieszkał w miejscowości, do której wcześniej przeprowadził się jego syn. Domniemuję, że świadomie na starość przeprowadził się do syna i jego żony, ale mimo to skończył dość marnie...
Czy uzasadnione jest postawienie znaku równości pomiędzy pojęciami "jałmużnik" a "żebrak"?
Trochę to smutne, że najstarszy znany mi przodek musiał na stare lata prosić o jedzenie...
Krzysztof